Posłuchaj
Być może kiedy mnie słuchasz, słyszysz także spokojny oddech i delikatne chrapanie mojego dziecka. Nagrywam dla Ciebie ten podcast, a moja córeczka śpi obok. Jeszcze nie potrafię zostawić jej na noc samej w pokoju, jeszcze moje wspomnienia są bardzo świeże.
A było tak…
Prowadziłam właśnie telefoniczną konsultację, gdy do pokoju wpadła moja starsza córka.
– Mamo, tata krzyczy, żebyś zadzwoniła po pogotowie. Coś złego dzieje się z Alą! – zawołała. Dzisiaj mogę pisać o tej historii spokojnie – już wiem, że sprawcą drgawek i utraty świadomości był wirus, przez który gorączka poszybowała w górę. Ale kiedy to się działo i kiedy w karetce trzymałam małą, gorącą rączkę, w środku czułam dławiący strach. Nie tylko ja. Moja trzyipółletnia córeczka też bardzo się bała. – Mamusiu, boję się – wyszeptała przerażona, kiedy trochę wróciła do siebie. – Mamusiu, boję się – płakała karetce. “Mamusiu, boję się” stało się mantrą przez kilka kolejnych dni – kiedy pani pielęgniarka zakładała wenflon, kiedy kilku lekarzy badało małe ciałko, kiedy robiłyśmy badanie eeg…
Nie życzę nikomu takich przeżyć. Ale wiadomo, życiem życiem i czasem takie historie mogą dopaść każdego z nas. Dużego i małego. Co zrobić, aby pomóc dziecku je przetrwać? I aby mogły się stać dla niego źródłem życiowego doświadczenia, a nie tylko bolesnym wspomnieniem? Pomyślałam, że podzielę się z Tobą sposobami, które sprawdziły się u mnie. Oby nigdy nie były Ci potrzebne. Ale gdyby jednak – korzystaj do woli!
1. Kiedy wydarzyło się coś trudnego, nie uciekaj od trudnego tematu tematu. W pokoleniu naszych mam panował powszechny pogląd, że dziecko trzeba uspokajać (“wszystko będzie dobrze”) i kierować jego uwagę na inne tematy (“zobacz, tam leci ptaszek”). A gdy wydarzenie było już za dzieckiem, nie należało przypominać mu o nim, żeby niepotrzebnie go nie niepokoić.
To się jednak nie sprawdza – dziecko przecież nie rozumiało sytuacji, było zdezorientowane i – podobnie jak ja – doświadczało silnych emocji. A te nie znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Jak podkreśla Daniel J. Siegel, naukowiec i współautor genialnej książki “Zintegrowany mózg – zintegrowane dziecko”, jeśli pozwolimy dziecku na przeżywanie trudnych emocji i będziemy mu tłumaczyć (oczywiście na jego poziomie) dziejącą się historię, przy zaangażowaniu lewej półkuli pomożemy mu rozładować traumatyczne emocje zalewające prawą. Dlaczego to ważne? Bo jeśli tego nie zrobimy, lęk i przerażenie dziecka pozostaną nierozwiązane i mogą się ujawniać na przykład poprzez niezrozumiałe wybuchy złości.
Jak to robiłyśmy? Na przykład bawiłyśmy się ukochanymi dinozaurami mojej córki w lekarza, pielęgniarkę i pacjenta. W naszej zabawie pacjent – dinozaur miał chyba ze 30 razy pobraną krew, żeby sprawdzić, czy już jest zdrowy:-) Wieczorem, usypiając Alę opowiadałam jej bajkę o wirusie, który z katarem wpadał do nosków dzieci i bardzo w nich rozrabiał: dzieci bolał brzuszek, uszy, gardło; trzeba było łobuza stamtąd wyganiać, a czasem bez pomocy pana doktora w szpitalu nie dawało się tego zrobić.
Po powrocie do domu od kilku dni oglądamy razem dobry, stary francuski film animowany “Było sobie życie” i gramy w planszówkę o tym samym tytule, rozmawiając przy okazji o wirusach, bakteriach i różnych sposobach walki z nimi.
2. Nazywaj uczucia i daj dziecku znać, że są one całkowicie na miejscu. Kiedy Ala płakała przed pobraniem krwi i wołała, że się boi, powtarzałam, co słyszę: – Tak Alusiu, słyszę, że się boisz. Ja też nie lubię pobierania krwi. Fajnie by było, żeby nie trzeba było tego robić”… To naprawdę działało. Rozpacz i strach dosyć szybko przechodziły.
3. Doceniaj dzielne zachowania dziecka – najlepiej jak najbardziej konkretnie, bo dzięki temu modelujesz jego zachowania na przyszłość – “Alusiu, bardzo dzielenie dałaś pani rączkę do pobrania krwi, chociaż wiem, że tego tak bardzo nie lubisz”…
4. Nie zawstydzaj dziecka. Słyszałam niestety takie rodzicielskie teksty, stojąc pod gabinetem zabiegowym: “Taka duża dziewczynka i się boi?!”, “A ja myślałam, że jesteś dzielna”. Nie znoszę zawstydzania dzieci. A w takiej sytuacji wydaje mi się po prostu okrutne.
5. Opowiadaj historie z własnego życia. Moją córeczkę bardzo uspokoił fakt, że też kiedyś byłam w szpitalu, gdy byłam mała. Opowiadałam jej, że się bałam, że było mi smutno. Że krzyczałam, kiedy pani pielęgniarka robiła mi zastrzyk. Że wyzdrowiałam.
Również byłam w takiej sytuacji. Mój synek do dziś boi się pań w białych ubraniach i „nowych” pań, pomimo, że minęły już dwa lata. W artykule są bardzo trafne spostrzeżenia i mądre wskazówki. Podoba mi się ten pomysł z zabawą. Żałuję, że tak nie zrobiłam i ograniczyłam się tylko do opowiadań. Nie przyszło mi to do głowy. Ja również nie znoszę, kiedy ktoś zawstydza dziecko. Niestety, nie każdy wie, że tak nie należy robić. U nas to był największy problem, kiedy na widok strzykawki mój syn, wówczas 3,5 letni zaczynał płakać a pielęgniarka potrafiła tylko powiedzieć, że „wstyd tak płakać i taki jesteś brzydki, jak płaczesz”. Sama do dziś mam traumę.
Pani Moniko, dziękuję, że Pani napisała. Aż mi się żołądek wywraca, kiedy czytam słowa tej pielęgniarki. Rozumiem, że nie chciała źle, ale myślę sobie, że lekcje z ludzkiego rozmawiania to jednak by się w czasie kształcenia w takich zawodach przydały.